30.12.2014

BUBLE KOSMETYCZNE 2014 [GARNIER/ASTOR/SYOSS/BOURJOIS/ZIAJA]


Cześć! Cóż... dzień przed Sylwestrem chyba powinno rozmyślać nad makijażem sylwestrowym, a w przypadku spóźnienia buszować po sklepach w poszukiwaniu idealnej kreacji. Niestety, jestem w tym roku pechowcem i dzień przed leżę w łóżku i staram się ogarnąć chorobę, żeby jeśli nawet nie uda mi się pójść na imprezę (a liczę, że się uda) to chociaż nie leżeć również jutro w łóżku. Dzisiaj jest lepiej niż wczoraj więc mogę zabrać się za post, który już planowałam i nawet zapowiadałam w jednej z recenzji.

Do listy kosmetyków które nie sprawdziły się u mnie wybrałam po 3 produkty które najbardziej mnie rozczarowały i nie spełniły swoich funkcji. Oczywiście w ciągu roku były też inne produkty z których nie do końca byłam zadowolona, ale jakoś udało mi się je pozużywać.. 


Garnier Miracle Skin Perfecor 
Light krem BB
Pierwszy, największy bubel.
Może dlatego, że przez chwilkę wszędzie było o nim głośno. Kiedyś zobaczyłam w promocji i pomyślałam, że warto kupić. Był to mój pierwszy BB Cream, więc niekoniecznie wiedziałam czego się spodziewać.
Pierwszy szok - kolor. Myślałam, że może coś pomyliłam, ale na opakowaniu jest wyraźnie napisane - light. Yhy, tak pomarańczowego light jeszcze nie  widziałam. Aplikacja tragiczna - smugi, zacieki, maska. Do tego nie wiem co on ma w sobie ale nieco piekła mnie buzia kiedy miałam go na sobie. Spróbowałam za jakiś czas zaaplikować go ponownie, znów klapa. Od tego czasu więc nigdy więcej po niego nie sięgnęłam i zraziłam się też do BB Creamów.


Astor Big&Beautifull Boom!
Black tusz do rzęs
Jeśli śledzicie mój blog z pewnością znacie już ten tusz z mojej recenzji.
Przede wszystkim gruba szczotka w połączeniu z konsystencją tuszu sprawia trudności w aplikacji. Tusz nie pogrubia, nie rozczesuje, nie dodaje objętości ani nie unosi rzęs. Nie rozmazuje się na oku, ale kruszy. Całą recenzję wraz z podglądem na efekt na rzęsach znajdziecie tutaj.

Astor Seduction Codes
Blue tusz do rzęs
Znów tusz do rzęs, znów Astor ale tym razem w niebieskim kolorze. 
Zależało mi więc na fajnym kolorze. Niestety, to z pewnością nie jest fajny kolor. Chodzi o  to, że nie jest to chociażby taki odcień niebieskiego jak ten na opakowaniu, a bardzo ciemny, wręcz granatowy. Co za tym idzie, na rzęsach wygląda jak czarny. Szczotka jest duża, ale mnie generalnie akurat nie przeszkadza. Nie przeszkadza przy innych tuszach, bo ten jest tak gęsty, że trudno zaaplikować go przy jej pomocy na rzęsy. Kiedy próbuję pomalować nim 2/3 warstwę, rzęsy sklejają się. Efekt jest marny. Rzęsy są lekko muśnięte tuszem, wcale nie pogrubione, ani nie podkręcone. W dodatku ma tendencję do osypywania się. 

Syoss Color Protector
szampon do włosów


Oho, tym razem pierwszorzędny bubel z kosmetyków pielęgnacyjnych. Od czasu jego zakupu odechciało mi się eksperymentów z szaponami do włosów.


Do zakupu zachęciła mnie duża pojemność szamponu i kierowałam się także dobrą opinią o marce, jak widać niesłusznie. Od razu zaznaczam, że nie udało mi się sprawdzić czy rzeczywiście chroni kolor i przedłuża jego trwałość, bo nie mogłam znieść tego jak wyglądają moje włosy po umyciu  przy jego użyciu. Przede wszystkim bardzo obciążył moje włosy. Pół dnia wystarczyło aby były przetłuszczone. Bezpośrednio po umyciu włosy były suche, kompletnie matowe i wyglądały na jeszcze bardziej zniszczone niż są. Gdzie tu lśniący kolor?

Ziaja Oczyszczenie Liście Manuka
pasta do oczyszczania twarzy
Ta pasta to w mojej opinii nie tyle bubel, co wielkie rozczarowanie.

W końcu jakoś musi działać skoro tyle osób było z niej zadowolych. Niestety ja nie znalazłam się w tym gronie. Spodobała mi się formuła delikatnego peelingu, przez pewnien czas od użycia buzia była przyjemnie gładka i odczuwałam odświeżenie. Niestety, dostałam od niej wielkiego wysypu różnych niedoskonałości więc za takie oczyszczenie, podziękowałam.


Bourjois Express Eye Makeup Remover
dwufazowy płyn do demakijażu


Wszystko byłoby ok, bo na prawdę świetnie radzi sobie ze zmywaniem makijażu, gdyby nie to, że jest przeokropnie tłusty. Wiem, że płyny dwufazowe są tłuste więc staram się po takie nie sięgać, zwiodło mnie jednak hasło z tyłu opakowania z zachęcającym zdaniem "Nie tłusty", no rzeczywiście. Po co zmywać makijaż czymś, co również później musimy zmyć. Tłusty film jaki pozostawia na skórze jest strasznie denerwujący. Płyn ten lekko też szczypie w oczy. 

Znalazłam jednak dla niego zastosowanie, rozcieńczam go z wodą i czyszczę w ten sposób pędzle :) Jednak jako ekspresowy płyn do demakijażu nie polecam. 


A jakie kosmetyki rozczarowały Was w tym roku???

28.12.2014

I PO ŚWIĘTACH! SPÓŹNIONE ŻYCZENIA/PINTEREST/PIERNIKI/ŚWIĄTECZNE PAZNOKCIE/JEMIOŁA


Cześć!
Grudzień to mój ulubiony miesiąc. Teoretycznie ma 31 dni, więc czemu mija tak szybko? Czemu święta mijają tak szybko?!
Chciałabym  życzyć Wam w e s o ł y c h  ś w i ą t
Ale jak, skoro już  minęły?

Trochę się spóźniłam, ale mam nadzieję, że spędziłyście je w spokoju, radości i magicznej atmosferze! Moje były wyjątkowo udane. Świąteczne piosenki w tle, pyszne pierniki, słodkie ciasta, chrupiące pierogi z grzybami, kolorowa choinka, składanie Lego Star Wars i gra w Monopoly z siedmioletnim kuzynem. Spóźniony (bo dopiero w drugi dzień świąt) śnieg! 
Spędziłam ten czas głównie w domu, bardzo rodzinnie. 


1/2. Uwielbiam pinterst! 3/4. Po ilości pozostałych pierników, widać że smakowały! Robiłam je pierwszy raz z przepisu [VlogLola] i są pyszne! Tylko nad dekorowaniem muszę jeszcze trochę popracować. 5/6. Świąteczne paznokcie w kolorach czerwieni i złota. Czerwony lakier - Rimmel Ready, aim paint!, złoty brokat - Catrice 08 Goldbusters , czerwony brokat - Essence 156 me&my lover 7. Jemioła + śnieg za oknem! 8. Życzenia!

Wrzucam dzisiaj kilka zdjęć ze świątecznymi akcentami żeby pozostawić po nich jakiś ślad również na blogu :) No, a teraz czas na powrót do rzeczywistości.

A jak minęły Wasze Święta? 

PS. Starałam się jak najmniej korzystać z internetu w ostatnim czasie.Stąd brak postów, ale oczywiście postaram się to nadrobić! ;)) 

4.12.2014

ULUBIEŃCY LISTOPADA!

Cześć! Dzisiaj chciałabym pokazać Wam moich listopadowych ulubieńców. Są to tylko trzy produkty, natomiast tylko takie, które w 100% trafiły w mój gust i spełniły oczekiwania.





Astor | Perfect Stay | 100 Ivory

To podkład, który nabyłam podczas Rossmanowskiej promocji i wiązałam z nim duże nadzieje, że sprawdzi się w ten jesienno-zimowy czas. Od pierwszego użycia byłam z niego bardzo zadowolona,a jedyne zastrzeżenia miałam do koloru,który koniec końców okazał się nie taki zły. Post o nim pojawi się wkrótce ale już wiem, że jest to świetny produkt! Ma ładne, naturalne wykończenie, a zarazem dostateczne krycie. Mimo trudnych warunków pogodowych jest trwały. Czego więcej od podkładu potrzeba?


Alterra | Rumiankowa pomadka do ust

Zgodnie z sugestią z sieci, że ten produkt sprawdza się dobrze w roli odżywki do rzęs, w pierwszej połowie października zaczęłam nią działać w tym kierunku. Tym sposobem stosuję ją do dzisiaj. Post podsumowujący pokażę po pełnych 3 miesiącach, ale efekty zauważam każdego dnia. Wreszcie mam gęstsze i trochę wydłużone rzęsy! Nie spodziewałam się jakiegoś spektakularnego efektu po zwykłej pomadce do ust, ba! Nie spodziwałam się jakiegokolwiek efektu. Początkowo rzęsy były po prostu bardziej podatne na rozczesywanie i malowanie, a później jakoś zrobiło się ich ciut więcej. Ulubieniec zdecydowany, tylko muszę być bardziej systematyczna, bo czasami zdarzy mi się zapomnieć o aplikacji.


Pharmaceris | Oczyszczający płyn bakteriostatyczny z 2% kwasem migdałowym

Muszę przyznać, że mam go od około tygodnia. To krótko, bardzo krótko aby ocenić jego pełne działanie, ale daje bardzo przyjemne uczucie oczyszczenia, bardzo fajnie matuje skórę i korzystnie działa na strefę T. Od razu po zastosowaniu! Ponadto, jeśli po tygodniu zauważyłam delikatną poprawę stanu cery to co będzie po np. miesiącu? Oby równie dobrze. 

A jacy byli Wasi listopadowi ulubieńcy?
Chętnie się dowiem!

2.12.2014

MIKOŁAJU, MIKOŁAJU! POMYSŁ NA PREZENT NA 6 GRUDNIA!



Cześć! Mam dla Was krótkie info - uwielbiam grudzień!  

Poza tym dzisiaj szybki, spontaniczny misz-masz pomysłów na prezent mikołajkowy. W sumie jest to taka bardziej ogólna lista, nie nazwałabym tego moją wishlistą, aczkolwiek wyżej wymienione rzeczy bardzo mi się spodobały (więc Mikołaju, nie krępuj się). Przechodząc do rzeczy lista prezentuje się tak:

1. Dla lakieromaniaczki, miłośniczki paznokci i ich malowania/ozdabiania - zestaw do manicure hybrydowego [klik] (149zł) - ten przykładowy, zawiera niezbędne elementy tj. lampę UV , preparaty, 3 żele w wybranych kolorach, pilniki itd. Na początek, jak znalazł! 

2. Bluza damska Diamante Wear [KLIK] (159zł). W rzeczach z tego sklepu jestem zakochana! Przede wszystkim za różnorodność wzorów/fasonów i rewelacyjną jakość! Kupiłam już kilka rzeczy stamtąd i czy to na bluzę, spodnie czy akcesoria narzekać nie mogę. Uwielbiam je! Na mojej liście znalazła się klasyczna, ciepła bluza na zimowe dni!

3. Dla gadżeciary, osoby lubiącej robić zdjęcia i ceniącej sobie samodzielność i wygodę. Dzięki temu małemu gadżetowi nie trzeba już szukać "fotografa", ani korzystać z samowyzwalacza, wystarczy pilot do aparatu [KLIK] (99zł) , który sprawi nie małą radochę! 

4. Drogę na uczelnię umila mi muzyka ze smartfona. Czarne słuchawki? A nie lepiej coś w kolorze? Słuchawki SONY [KLIK] (49,90zł) są kolorowe, zgrabne i dają dobrą jakość dźwięku. 

5. Znów propozycja dla lakieromaniaczki! Tym razem kostka świetnych jakościowo lakierów Essie! Kostka WINTER [KLIK] (39,90zł) zawiera 4 mini lakiery w pięknych, świątecznych (ale nie tylko) kolorach! Mikołaju, ja to chcę!

6. Ciepły koc w zimowe wieczory to niezbędnik! Jeśli ma ładny wzór, nie tylko ogrzewa ale i cieszy oko, a podarowany od bliskiej osoby przywołuje miłe wspomnienia. Stawiam na geometryczne wzory więc 6 to pasiak IKEA [KLIK] (79zł), natomiast 

7. to gwiazdowy wzór ze Scandi Shop [KLIK] (175zł) w subtelnym, szarym kolorze.

8. Nie zapominajmy jednak, że redttights to blog o kosmetykach, których starałam się aby było jak najmniej. Do listy wybrałam paletę cieni w neutralnych kolorach Sleek - Au Naturel [KLIK] (37,49zł).

9. Szlafrok z nadrukiem House [KLIK] (99zł) spodobał mi się ze względu na ładny print. Oczywiście jest też bardzo praktyczny. Na zimne wieczory w sam raz!

Chciałybyście dostać coś z powyższej listy?
Ja chętnie! Szczególnie kolejną bluzę, kostkę Essie, albo pilot do aparatu :D

PS. Mam dziś zdecydowanie zły dzień.

29.11.2014

RECENZJA: TUSZ DO RZĘS: ASTOR | BIG&BEAUTYFUL BOOM | WATERPROOF + ANKIETA


Cześć. Jako, że w głowie pojawił mi się pomysł o zbiorczym poście o bublach przypomniałam sobie o tym tuszu. Myślę, że wart jest osobnego posta, aby opisać wszystkie jego zalety/wady (niepotrzebne skreślić).

Mowa o tuszu Astor Big&BeautyfulBoom z którym wiązałam duże nadzieje kiedy sięgałam po niego na półkę. Nie czytałam wcześniej żadnych opinii o nim (błąd), a zasugerowałam się ładnym, złotym opakowaniem. Pomyślałam: o! Astor dobra,droga marka; o! eleganckie opakowanie, więc nie może być źle. Dodatkowym atutem wydała mi się szczotka. Gruba i gęsta. Takie lubię. Na niej czarny tusz o mocnym i głębokim odcieniu. Same pozytywy! Na etykiecie informacja: Jeszcze grubsze i wyrazistrze rzęsy w mgnieniu oka. Jeden ruch, jedna warstwa. Zabójczy efekt. Maskara wodoodporna.

Pomyślałam, brzmi zachęcająco i kupiłam. Na początku myślałam: ok, to nowy tusz, więc z czasem może się poprawi, nie narzekałam. Później jednak doszłam do wniosku, że taki po prostu jest.
Czy to są grube i wyraziste rzęsy? Czy patrząc na to zdjęcie opisałybyście efekt jako zabójczy efekt? 

Moim zdaniem o pogrubieniu nie ma mowy. O zabójczym efekcie również nie.
Rzęsy są cieniutkie, i może delikatnie wydłużone. Mają ładny, czarny kolor ale uwierzcie, że na szczoteczce jest jeszcze intensywniejszy.Tusz ma tendencje do sklejania i nie radzi sobie z dobrym rozczesywaniem. Lubię grube szczotki, ale przy użyciu tej nieuniknione jest pobrudzenie powieki i wręcz niemożliwe rozczesanie rzęs. Oczywiście, można na końcu przeczesać rzęsy inną szczoteczką, ale czy np. rano mamy czas na takie zabawy?
Dobrze, że chociaż zapewnienie o tym, że maskara jest wodoodporna się sprawdza. Tusz się nie rozmazuje, ale w ciągu dnia sukcesywnie wykrusza.
Na etykiecie znajduje się informacja, że tusz może być otwarty 12 miesięcy, jednak z tego co zauważyłam, a mam go już ponad półtorej roku nie wysechł, i nadal jest w dość rzadkiej konsystencji. Jego właściwości i efekt jaki daje również nie uległ zmianie, ani na gorsze, ani na lepsze.

Podsumowując:
+ ładne opakowanie, intensywny kolor, wodoodporność, lekkie wydłużanie, wydajność
- nie pogrubia, nie rozczesuje, nie dodaje objętości, rzęsy nie są unisione, trudny w aplikacji, kruszy się

Gdyby była to maskara za 15-20 zł byłabym w stanie to zrozumieć. Tragedii na rzęsach nie ma, ale efekt jest słaby. Bardzo słaby i kompletnie nie pokrywa się z zapewnieniami na etykiecie. Niestety, w Rossmanie dostać możemy ją za ok 40. Nie warto. Ot, bubelek.

27.11.2014

RECENZJA: PŁYN MICELARNY | BIODERMA | SEBIUM H20


Cześć. Na moim blogu pokazywałam Wam  już kilka płynów micelarnych, bo niemalże za każdym razem, kiedy zużyłam produkt, sięgałam po coś nowego z tej kategorii.  Od czasu kiedy udało mi się wypróbować Biodermę Sebium H20 nastała w tej kwestii monotonia. Pierwszy raz miałam z nią do czynienia kiedy wygrałam wersję 100 ml w rozdaniu. Przypadła mi do gustu, więc miesiąc później w SuperPharm zdecydowałam się na zakup nowej buteleczki, a że akurat trafiłam na promocję 1+1 gratis, to stałam się zadowoloną posiadaczką 2 butelek po 500 ml. Mam wrażenie, że litr wystarczy mi na .. rok? A może na więcej? Do tej kwestii wrócę w dalszej części postu, a tymczasem zapraszam Was na kilka innych informacji na temat tego produktu.


Bioderma to marka w której ofercie znajdziemy dermokosmetyki. Seria Sebium przeznaczona jest do codziennej higieny skóry tłustej, mieszanej i trądzikowej. Płyn micelarny Sebium H20 ma za zadanie delikatnie  oczyszczać i usuwać makijaż, nie wysuszając skóry. Kompleks FluidActive normalizuje jakość sebum i zapobiega zapychanie porów. 

Dla zainteresowanych skład: Aqua, PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Sodium Citrate, Zinc Gluconate, Copper Sulfate, Ginkgo Biloba Extract, Mannitol, Xylitol, Rhamnose, Fructooligosaccharides, Propylene Glycol [może działać komedogennie - zapychająco], Citric Acid, Disodium EDTA, Cetrimonium Bromide, Parfum

Kwestie wizualne nie są tutaj ważne, ale szata graficzna bardzo mi się podoba. Butelka jest przezroczysta, a płyn ma intensywnie turkusowy kolor. Zapach jest przyjemny, delikatny, jakby owocowy. Według mojej opinii już odnośnie działania produkt rzeczywiście jest bardzo delikatny, a mimo tego świetnie radzi sobie z oczyszczaniem. Usuwanie makijażu jak widać na poniższym zdjęciu też daje satysfakcjonujące efekty. Wystarczy nasączony wacik przytrzymać chwilę, a następnie przetrzeć i tadam, makijaż znika. Świetnie poradził sobie zarówno z wodoodpornym tuszem, jak i odporną na zmywanie szminką Rouge Edition Velvet. Został jedynie delikatny ślad po rozświetlaczu, ale po drugim przejechaniu wacikiem po tym  miejscu udało się pozbyć również jego.


Z racji tego, że z pewnością nie jest to tylko zwykły produkt do demakijażu dużą uwagę zwróciłam na to jak wpłynął na stan mojej cery. Przede wszystkim odkąd używam tego płynu nie mam problemu z suchymi skórkami. Zauważyłam też zwężenie i lekkie oczyszczenie porów. Delikatne odżywienie i rozjaśnienie przebarwień. Wypryski niestety od czasu do czasu pojawiają się nadal, ale znacznie szybciej się goją.

Podsumowując, moja cera jest w trochę lepszej kondycji niż wcześniej, podczas używania innych miceli. Tak jak wspomniałam wcześniej mam wrażenie, że produkt wystarczy mi na bardzo długo. Nie chodzi tu tylko o wielkość butelek, ale też o wydajność. Używamy go wspólnie z mamą od połowy sierpnia, a nie zużyłyśmy jeszcze nawet pełnej połowy jednej z butelek. Jeśli chodzi natomiast o wielkość butelki, wydawać by się mogło, że dozowanie produktu może być dość niewygodne. W praktyce jednak nie sprawia to trudności, a niewielki otwór dozuje dostateczną ilość płynu. Cena jest wysoka, ale patrząc na wydajność warto sięgnąć po ten produkt. Cenowo wyjdzie podobnie jak za kilka innych, mniejszych pojemnościowo płynów, a zyskujemy więcej.

A jakie płyny micelarne są Waszymi faworytami?

25.11.2014

MINI HAUL | MAKEUP REVOLUTION, REAL TECHNIQUES, HEAN



Cześć! Rossmanowska promocja, z której zdobycze pokazywałam Wam w jednym ze wcześniejszych postów [KLIK], zachęciła mnie do kolejnych zakupów. Żaluję, że nie połączyłam tych mini hauli w jeden, ale powiedzmy, że to taka druga część.

Zastanawiałam się z której z drogerii internetowej skorzystać tym razem i wybór padł na nieznaną mi Cocolitę. No może nie taką nieznaną, bo słyszałam o niej wielokrotnie ale jakoś wcześniej zawsze zamówienia składałam gdzie indziej. Nieco więcej o mojej opinii o niej z pewnością przeczytacie w poście o sklepach internetowych, który wkrótce planuję.

Główny punkt mojej listy zakupów to Brush Palette marki Makeup Revolution w kolorze Sugar and Spice. Przez tydzień była ona w promocji za 22 zł, a ja mądra głowa, zdecydowałam się na nią dwa-trzy dni po, więc trafiła do mnie w cenie regularnej, ale 30 zł za tak dobrą paletkę zawierającą tyle tak dobrze napigmentowanych kolorów warto wydać. Zawartość kartonowego pudełeczka - piękną paletę pokażę w Wam w poście recenzującym ten produkt wkrótce, kiedy uda mi się wypróbować każdy z 8 róży. 

Trafił do mnie także pędzel Real Techniques - Strippling Brush. Myślę, że pojawi się post porównujący go do Hakuro H50S, bo oba są przeznaczone do aplikacji podkładu. W sumie, wygląda tak niepozornie, a wstępnie powiem, że jestem nim bardzo pozytywnie zaskoczona!

Ostatni już produkt to korektor rozświetlający Hean - High Definition w kolorze 101 Porcelain. Po tym jak dwa moje ulubione podkłady, które kupiłam 1+1 w Rossmanie okazały się nie do końca takie Ivory, stwierdziłam że jasny korektor rozświetlający będzie mi niezbędny! Znalazłam właśnie ten w spoko cenie - 13 zł, stwierdziłam więc, że wypróbuję. Póki co spisuje się fajnie, kolor ok, krycie ok, trwałość ok, aczkolwiek mam jedno zastrzeżenie o którym z pewnością wspomnę w poście recenzującym ten produkt za jakiś czas.

Hmmm, tak jak wspomniałam na początku są to tylko 3 produkty. Jestem z nich póki co zadowolona i cieszę się, że udało mi się zrezygnować ze zbędnych kosmetyków które też miałam dołączyć do tego zamówienia.

Dajcie znać czy macie któryś z tych produktów,
lub dajcie mi linki do Waszych postów z ostatnimi zakupami,
chętnie zobaczę! Może się czymś zainspiruję?

23.11.2014

RECENZJA: SZAMPON | GARNIER FRUCTIS | COLOR RESIST


Czeeeeeeeeeeeeść!

Moje farbowane, czerwone włosy potrzebują szamponu, który zapobiegnie szybkiemu wypłukiwaniu się koloru. Nie oszukujmy się, w przypadku rudych/czerwonych kolorów jest to bardzo trudne.

Rok, dwa lata temu zdecydowałam się siegnąć po szampon marki Garnier.
Niekoniecznie wierzyłam w jego właściwości, a przyciągneło mnie do niego opakowanie. Ech, kobiety.


No same zobaczcie, czy nie jest piękne? :D
W dodatku trafia w mój kolor włosów, haha :D 

Szampon ma fajną konsystencję - niby gęstą, ale tak kremową, że dobrze rozprowadza się po włosach, a w połączeniu z wodą bardzo dobrze się pieni.
Ma świetny, świeży i owocowy zapach.


Po umyciu, włosy są dobrze oczyszczone, miękkie i elastyczne. Szampon nadaje im fajnej objętości! Generalnie myję je codziennie, taki nawyk. Ale bez problemu jeśli zdarzy mi się syndrom lenia i tego nie zrobię, nie ma problemu. Następnego dnia  i tak wyglądają dobrze. 

Jeśli chodzi o kolor. Rzeczywiście przedłuża jego trwałość, ale tylko delikatnie. Z pewnością pięknie go podbija i dodaje włosom ładnego blasku.

Na opakowaniu widoczna jest też informacja, że to szampon wzmacniający. Co do tego niekoniecznie się zgodzę, bo włosy jak były zniszczone - takie są, jakbyły wysuszone - takie są, wymagają odżywki. 

Mimo wszystko, ja serio baaaaaaaaaaaaaaardzo lubię ten szampon!
A jaki jest Wasz faworyt wśród szamponów? Może właśnie Garnier Fructis?:)

15.11.2014

WSZYSCY KUPUJĄ 1+1, KUPUJĘ I JA! ROSSMAN HAUL: RIMMEL, ASTOR, SALLY HANSEN


Cześć!
Promocja 1+1 w Rossmanie zyskała tyle samo sympatyków, co i przeciwników.
Na blogach pełno postów właśnie z zakupami z tej drogerii.
Nie będę oryginalna i także zdecydowałam pokazać Wam co kupiłam.

1. Astor Perfect Stay (100 Ivory) 47,99

Nad tym podkładem zastanawiałam się już wcześniej, jednak cena tego podkładu jest dość wysoka, a marka Astor zwykle się u mnie nie sprawdza. Podczas tej promocji postanowiłam zaryzykować i ... cieszę się, że się zdecydowałam.

Po pierwszym użyciu jestem zadowolona (na plus aplikacja, wykończenie i trwałość), jednak o zaletach i być może wadach (jeśli takowe się pojawią) z pewnością podzielę się z Wami w poście za kilka tygodni.

2. Rimmel Lasting Finish 25 (100 Ivory) 38,99 GRATIS

Do pary dobrałam podkład, który ma dobre opinie na wizażu. Chwalony jest za trwałość, krycie i fajne wykończenie. Produkty typu podkład, puder tej marki sprawdzają się u mnie dobrze, więc wylądował w koszyku.

Po pierwszym użyciu sprawdził się super! Mimo podobieństwa do Perfect Stay wydaje mi się, że póki co jest lepszy, ale również ostateczną opinię pokażę Wam w poście za jakiś czas.

3. Rimmel Stay Matte (003 Peach Glow) 25,99 

Ten produkt to podstawowy element mojego codziennego makijażu. 
Ulubiony, najlepszy, ... no, nie będę się powtarzała :) Zainteresowanych tym produktem zapraszam do przeczytania mojej recenzji tego produktu.

4. Sally Hansen Diamond Flash Fast Dry Top Coat (Transparent) 21,99 GRATIS

Do drogerii wchodziłam z myślą o zakupie dwóch pudrów, ale kiedy spojrzałam na szafę Sally Hansen zaczęłam zastanawiać się: a może by tak jakaś odżywka lub top coat? Wybór padł na Diamond Flash w pięknej czarno, srebrnej buteleczce. Jeszcze nie używałam, ale mam nadzieję, że będę zadowolona!

Na koniec postanowiłam jeszcze pobawić się w matematyka. Gdybym każdy z tych produktów kupowała osobno (a z pewnością wtedy nie zdecydowałabym się na zakup np. 2 podkładów od razu) to mój rachunek wynosiłby 134,96 zł, natomiast w promocji zapłaciłam 73,98zł, czyli o 60,98zł taniej.

Podsumowując, nie poszalałam jakoś szczególnie na tej promocji. Chociaż początkowo myślałam, że skuszę się na tylko na dwa produkty, skończyło się na czterech. Póki co z podkładów jestem bardzo zadowolona, z pudru jak najbardziej też, a czy wybór top coat'u okazał się słuszny okaże się wkrótce :)

A jakie są Wasze zakupy z promocji 1+1?
Piszcie, lub linkujcie Wasze posty zakupowe :)
Pozdrawiam!


14.11.2014

RECENZJA: ESSIE | WATERMELON



Tadam! W końcu o nim piszę, dzisiaj bohaterem postu: 
E s s i e - W a t e r m e l o n
Ulubieniec wakacji, września i października także.


Mogłabym się na wstępie zachwycać super stylistyką opakowania,która jest typowa dla Essie, jednak najważniejszą kwestią przyciągającą wzrok był kolor. To dlatego zwróciłam na niego uwagę w Super-Pharmie i przez kilka kolejnych tygodni zastanawiałam się: kupić czy nie kupić? A on wołał: kup mnie, kup mnie, kup mnie.

No właśnie Watermelon, kolor - kameleon. W zależności od światła prezentuje się kompletnie inaczej, a konkretniej przechodzi przez różnorodne odcienie przede wszystkim różu, a także czerwieni.


Kolejną ważną kwestią w przypadku lakieru jest jego aplikacja.
Konsystencja lakieru jest dość gęsta, ale "elastyczna", natomiast pędzelek jest szeroki i dobrze wyprofilowany. Dzięki temu lakier świetnie nakłada się na paznokcie, nie rozlewa się i dokładnie pokrywa płytkę. Warto wspomnieć, że pokrywa ją już przy pierwszej warstwie. Dla pogłębienia koloru można domalować oczywiście kolejną.


Lakier schnie bardzo szybko i zachowuje dość duży połysk.

Zarówno on, jak i sam lakier utrzymują się na paznokciach ok 5 dni.

Jedynym minusem jest to, że po zmyciu lakieru zostają widoczne przebarwienia płytki. Nie są to przebarwienia trwałe ale trochę irytujące zwłaszcza jeśli akurat po zmyciu Essiaka nie mam ochoty ponownie pomalować paznokci. Oczywiście problemu nie będzie jeśli użyjemy bazy :) Wystarczy chociażby odżywka Eveline 8w1 :)

Tak jak już wspomniałam, mój egzemplarz kupiłam w SuperPharmie - w cenie regularnej kosztuje tam 34 zł z groszami, natomiast dostałam go "w prezencie" od chłopaka i kosztował wtedy 24/26 zł :) Cóż, widział że wzdycham do tego lakieru, ale staram się być twarda i się nie skusić więc podjął decyzję za mnie :) [takie małe wtrącenie ;)] 


Jestem z tego lakieru w pełni zadowolona i pewnie gdybym przez hm ... najbliższy rok musiała korzystać z jednego lakieru z pewnością sięgnęłabym właśnie po Essie - Watermelon :)

10.11.2014

RECENZJA: ZIAJA | LIŚCIE MANUKA | KREM NAWILŻAJĄCY BALANS KORYGUJĄCO - ŚCIĄGAJĄCY


Makijaż makijażem, ale nawet najlepszy kosmetyk będzie wyglądał źle, jeśli nasza cera będzie w złej kondycji. Dla mnie kluczem do lepszej cery jest jej nawilżanie.

Pamiętacie jak pisałam o kremie nawilżającym Ziai 25+ [RECENZJA] ? Nadal jest moim faworytem, ale postanowiłam wypróbować coś nowego, choć tej samej marki.

Opakowanie - biel, zieleń - prostota, jednak ma to coś. 
Zapach - herbaciany, świeży - typowy dla tej serii.
Konsystencja - dość rzadka, początkowo krem sprawia wrażenie tłustego, jednak po rozsmarowaniu zachowuje się całkiem neutralnie; Możliwe, że to dlatego, że szybko się wchłania.

Myślę, że właśnie dzięki szybkiemu wchłanianiu, co jest jego zdecydowanym atutem, świetnie nadaje się pod makijaż.


Na odwrocie znajduje się krótki opis kremu no i obietnice producenta. Sprawdźmy więc, które są prawdą, a które tylko chwytem marketingowym?


  • Reguluje pracę gruczołów łojowych. Zmniejsza tłustość skóry oraz zapewnia efekt matujący.
Efekt jest naturalny. Krem nie zapewnia jakiegoś ogromnego błyszczenia (o tym będzie jeszcze mowa w dalszej części postu), ale też nie matuje jakoś spektakularnie, a dość delikatnie (lepszy mat zapewnia wspominany przeze mnie na początku  postu krem Ziaii nawilżająco-matujący 25+).

  • Redukuje zaskórniki i przeciwdziała ich tworzeniu.
Nie mam problemu z zaskórnikami. Odkąd używam tego kremu stan mojej cery pod tym względem nie uległ też zmianie.

  • Skutecznie nawilża oraz łagodzi podrażnienia.
Nawilżenie - to główna funkcja tego kremu i z tym zadaniem radzi sobie bardzo dobrze. O suchych skórkach nie ma mowy.

Wolałabym jednak, żeby nawilżając nie powodował zwiększonego błyszczenia się, a to jednak zaraz po zastosowaniu ma miejsce. Nie jest to mocne błyszczenie, ale z pewnością nieco większe niż przed zastosowaniem.
Nie przeszkadza mi to, jeśli stosuję ten krem pod makijaż, bo nie wywiera on na niego negatywnego wpływu, ale jeśli jednak
jestem w domu, użyję go i mam no make up day to jednak  niekoniecznie jest to przyjemne.

Co do podrażnień - nie powoduje ich.

  • Pozostawia skórę zadbaną, gładką o jednolitym kolorycie.
Pozostawia skórę gładką - tak, zgadzam się. Ale jeśli chodzi o koloryt, ten krem nie ma na niego żadnego wpływu, z pewnością go nie wyrównuje.


Podsumowując, jest to dobry krem, jednak bez efektu wow.
Jeśli oczekujecie od niego nawilżenia - działa, 
jednak jeśli chcecie aby jednocześnie matował to niestety tutaj zawodzi.
Dobrze sprawdza się u mnie jako krem pod makijaż.


A jakie Wy lubicie kremy nawilżające? 


8.10.2014

PAZNOKCIE: RIMMEL | SALON PRO | 711 PUNK ROCK

Cześć! Kolejnym lakierem który miał pojawić się na blogu był Essie Watermelon, ale jako że ostatnio często o nim pisałam postanowiłam pokazać coś innego. Lakier, na który zwróciłyście uwagę przy okazji wrześniowych ulubieńców.

Mam go już kilka miesięcy ale zapomniałam o nim kompletnie. Dopiero ostatnio podczas przeglądania mojej małej kolekcji lakierów (mam w planach zaprzestanie kupowania takich samych lub podobnych do siebie kolorów) przypomniałam sobie o nim i polubiłam go po raz kolejny. Zresztą, to idealny kolor na jesień.


Jest to lakier marki Rimmel pochodzący z serii Salon Pro with lycra by Kate. Kolor nosi wdzięczną nazwę Punk Rock i jest opatrzony numerkiem 711.
Generalnie jest to szarość która w zależności od światła jest albo fioletowa albo granatowa. Jest to kolor wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny, a zarazem dość uniwersalny. 


Pędzelek i aplikacja to największe atuty lakierów z tej serii. Gruby pędzel (stosunkowo krótki i lekko ścięty) + dość dość gęsta konsystencja = błyskawiczna aplikacja. Dodatkowo mają bardzo dobrą pigmentację - Punk rock kryje już przy jednej warstwie, ale drugą nakładam aby dodać głębi koloru i optycznie pogrubić płytkę.


Ok, paznokcie pomalowane to teraz muszą wyschnąć. Ile potrzebują do tego czasu? Niewiele! Z zegarkiem w ręku nie sprawdzałam, ale pomalowanie + wyschnięcie zajęło mi około 5 minut.


Efekt jaki uzyskujemy rzeczywiście jest lekko żelowy/kremowy. Lakier ładnie się błyszczy i utrzymuje plus/minus 4 dni.


Co myślicie o tym kolorze? Znacie jakiś lakier który mógłby być jego bratem bliźniakiem? :)

6.10.2014

ULUBIEŃCY WRZEŚNIA!


Cześć! Dzisiaj już czas na ulubieńców września.

1. Rimmel Salon Pro Punk Rock.

Idealny  na jesień, lakier kameleon. Generalnie jest szary, ale są w nim fioletowe i granatowe akcenty. Do tego szybko wysycha i dość długo się utrzymuje. Wkrótce pokażę go na blogu.

2. Wibo Deep Black. [RECENZJA]

Lubię go od dawna, jednak ostatnio miałam od niego przerwę, bo używałam innego. Kiedy wróciłam do niego od razu malowanie kresek stało się większą przyjemnością. Aplikuje się go łatwo, a długotrwały efekt głębokiej czerni dodatkowo działa na plus.

3. Maybelline Color Tattoo Permament Taupe. [RECENZJA]

We wrześniu odkryłam go ponownie. Wcześniej uwielbiałam go jako cień do oczu, a teraz za możliwość wypełniania nim w brwi. Efekt jest świetny!

4. Palmolive Smooth Delight with macadamia oil. [RECENZJA]

Umila jesienne wieczory, dobrze myje, a swoim pięknym zapachem rozgrzewa i  pozytywnie nastraja.

A jacy są Wasi wrześniowi ulubieńcy?:)

4.10.2014

WSZYSCY MAJĄ ZIAJĘ MAM I JA! OCZYSZCZANIE LIŚCIE MANUKA | ŻEL Z PEELINGIEM


Cześć! Ziaja Liście Manuka owładnęła blogosferę. Skusiłam się i ja. 
Opisywany dzisiaj żel z peelingiem jest pierwszym kosmetykiem jaki kupiłam z serii Liście manuka (mam jeszcze dwa inne) i jak na razie najlepszym.



Bardzo podoba mi się design opakowań tej serii. Przyciągają wzrok prostotą, kolorem i wywołują u mnie wrażenie, że to fajny, pachnący i orzeźwiający produkt. Czy tak jest w rzeczywistości?

Pewnie, że tak! Od razu po aplikacji czuję rewelacyjny zapach herbaciano-cytrynowy! Jest obłędny! Orzeźwiający, bardzo cytrusowy, lekko słodki. Lubię takie zapachy! I chyba skuszę się na tonik z tej serii ...

Produkt wydostaje się na zewnątrz dzięki fajnemu aplikatorowi - dozownikowi. Jest bardzo praktyczny w użytkowaniu. 


Można go zablokować i odblokować dopiero wtedy kiedy będziemy chciały z żelowego peelingu skorzystać. Dozuje też dostateczną ilość produktu.





Jego konsystencja również jest całkiem przyjemna. To lekko gęsty żel z domieszką delikatnych drobinek. Tutaj delikatnie roztarty bez użycia wody. Przy użyciu wody nieco bardziej się pieni.



Na powyższym zdjęciu widnieje zachęcająca lista z zaletami tego produktu. Czy pokryły się one z rzeczywistością? Sprawdźmy!
  • Oczyszcza pory skóry oraz skutecznie usuwa nadmiar sebum.
Zdecydowanie tak! Oczyszczenie porów nie następuje oczywiście po jednym użyciu ale przy regularnym stosowaniu są widocznie oczyszczone i mniejsze. Rzeczywiście także usuwa nadmiar sebum. 
  • Pobudza złuszczanie martwych komórek naskórka.
Warto podkreślić, że jest to bardzo delikatny peeling. Drobinki są małe, lekko ostre i jest ich niewiele. 
  • Wspomaga redukcję zaskórników
  • Poprawia wygląd powierzchni skóry
Te dwie obietnice postanowiłam połączyć ze sobą. Podczas codziennego używania tego produktu zauważyłam dużą różnicę: ilość zaskórników zmniejszyła się, bo i wydzielanie sebum zostało nieco ograniczone; zmniejszyła się także ilość wyprysków i mam wrażenie, że koloryt skóry delikatnie mi się wyrównał.
  • Działa nawilżająco i łagodząco
Po użyciu tego żelu czuję delikatne, przyjemne ściągnięcie skóry, nawilżenie i oczyszczenie. 
  • Przygotowuje skórę do zabiegów pielęgnacyjnych
Właściwie nie wiem jak zweryfikować tą obietnicę. Z jednej strony czuję po jego zastosowaniu, że buzia jest "podatna" na kolejne kosmetyki, a z drugiej ten efekt jest na tyle fajny ... :)



Generalnie, kiedy już nałożymy ten żel/peeling delikatne drobinki super masują twarz. Dodatkowo przyjemny i orzeźwiający zapach skutecznie uprzyjemnia tę czynność. Po spłukaniu wodą co jest bardzo proste ,bo w moim odczuciu ten żel jest podatny na spłukiwanie, doskonale czuć to oczyszczenie, nawilżenie, a buzia jest tak miękka i gładka! 

Używałam go codziennie, czasami rano i wieczorem, a czasami tylko wieczorem i byłam bardzo zadowolona, zauważyłam znaczną poprawę stanu mojej twarzy! 

Kupiłam go za 9.50 i w stosunku ceny do jakości - wow! Rewelacja!


A Wy używałyście tego żelu? Jakie są Wasze wrażenia na jego temat i na temat całej serii? Który produkt Liście Manuka jest Waszym ulubionym?:)

_______________________________________________
PS. Zachęcona pozytywnym działaniem  tego produktu sięgnęłam po kolejny z tej serii -  nieszczęsną pastę oczyszczającą i czar prysł. A dotychczasowy efekt runął jak domek z kart ...
Oczywiście nie o niej dzisiaj mowa, ale póki co pastę oceniam mega negatywnie bo popsuła ten znakomity efekt jaki udało mi się osiągnąć. Ale nie zniechęcam się, próbuję zwalczyć tą pastą okropne wypryski które spowodowała bo tłumaczę sobie, że może tak zadziałało początkowe oczyszczenie za jej pomocą. W końcu wszyscy mówią, że jest taka rewelacyjna. Myślicie że powinnam ją odstawić czy taki wysyp po niej jest normalny?



Nie mniej jednak żelu używam dalej, bo go uwielbiam! :)

3.10.2014

KOSMETYKI KTÓRYCH UŻYWAM DO MAKIJAŻU CODZIENNEGO [AKTUALIZACJA]

Cześć!
Kilka miesięcy temu na moim blogu pojawił się już taki post [podgląd], jednak nastąpiły pewne zmiany i teraz mój codzienny zestaw wygląda tak:


Jeśli chodzi o podkład ostatnio używam albo Bourjois CC Cream [RECENZJA] albo Rimmel Stay Matte [RECENZJA]
Jeśli mam ochotę na naturalny efekt i warunki pogodowe są względne sięgam po ten pierwszy, jeśli natomiast chcę czuć się pewniej, mieć lepsze krycie i gwarancję trwałości sięgam po Rimmel. 
Aktualnie, po jednym z produktów który zrecenzuję wkrótce na blogu moja twarz jest w nienajlepszym stanie (tylu wyprysków dawno nie miałam) więc potrzebuję lepszego krycia które zapewnia mi właśnie Rimmel.

Kolejnym krokiem jest przypudrowanie podkładu i tutaj bezkonkurencyjnie stawiam na puder Rimmel Stay Matte [RECENZJA]. Jest po prostu świetny! Matuje, wygładza, utrwala i jest trwały. Szczególnie w połączeniu z wyżej wymienionym podkładem z tej serii.

Ostatnio zrezygnowałam z różu do policzków i wystarcza mi bronzer W7 Honolulu [RECENZJA]. Jest to mój jedyny produkt tego typu ale z racji, że sprawdza się dobrze nie zamieniam go na inny.

Kiedy na twarzy mam już podkład, puder i bronzer czas na brwi. 

Wcześniej wcale ich nie malowałam - nie chciałam, nie umiałam. Jednak od pewnego czasu po dużej dawce filmików na YouTube na ten temat (u RedLipsticMonster i Maxineczki głównie) postanowiłam pokombinować i udało mi się uzyskać satysfakcjonujący efekt. Do wypełnienia brwi używam cienia w kremie Maybelline Color Tattoo w kolorze Permament Taupe [RECENZJA]. Sprawdza się w tej roli świetnie! 

Ostatni krok w moim codziennym makijażu to czarna kreska eyelinerem i wytuszowanie rzęs. 

Ciągle staram się wypróbowywać nowe eyelinery, ale zawsze ostatecznie wracam do tego taniego i niepozornego tuszu do kresek Wibo Deep Black [RECENZJA/PORÓWNANIE]. Łatwo się aplikuje (trening czyni mistrza), czerń jest intensywna i głęboka, szybko zasycha i nie blaknie, ani nie ściera się w ciągu dnia. Uwielbiam go!

Wytuszowanie rzęs - podstawa! Tusze do rzęs kupuję, wymieniam i eksperymentuję z nimi najczęściej. Ostatnio najchętniej sięgam po tusz Maybelline the Colossal [RECENZJA], bo bardzo podoba mi się jaki efekt tworzy na moich rzęsach.

Tadam! Kilka-kilkanaście minut (w zależności od dnia) i makijaż gotowy :)
Oczywiście czasami dodaję coś do makijażu, czasami zamieniam produkty na inne ale to właśnie po te 6/7 kosmetyków ostatnio sięgam najczęściej.


A jakich kosmetyków Wy używacie do makijażu codziennego? :)

1.10.2014

RECENZJA: BŁYSZCZYK | MAX FACTOR | COLOUR ELIXIR GLOSS | 40 DELIGHTFUL PINK


Cześć! 
Październik dopiero się zaczął, a ja chciałabym żeby się już skończył ... Zależy mi bardzo na tym żeby była już końcówka tego miesiąca. 

Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją ... błyszczyka!
I trochę to dziwne, bo chociaż za tego typu produktami do ust nie przepadam to z tym polubiłam się. 



Bardzo podoba mi się design tego błyszczyka. Szkło + złote dodatki, wygląda skromnie i nietandetnie. Patrząc bardzo powierzchownie tylko na fakt marki i opakowania mogłabym przypuszczać, że zapowiada się fajny produkt.



Kolor jaki wybrałam to Delightful Pink. Już w opakowaniu dokładnie widać, że jest to raczej jasny, naturalny i mało napigmentowany kolor. Na tym mi zależało także spoko.



Jeśli chodzi o aplikację jest ona bardzo prosta. Raz, dwa i błyszczyk na ustach. Łatwo się rozprowadza, przy tak lekkim kolorze myślę, że nie ma to większego znaczenia aczkolwiek dobrze wróży to innym kolorom.


Trudno mi dokładnie opisać jaki efekt daje ten błyszczyk. Zdjęcie tym bardziej nie oddawało rzeczywistości, dlatego też nawet go w tym poście nie ma. 

Usta są delikatnie zaznaczone i zyskują lekko różową barwę. Po umalowaniu ust błyszczykiem Colour Elixir Gloss nie mamy nagle tysiąca mieniących się drobinek tylko delikatny, nienachalny błysk.

Co ważne! Nie klei się! W końcu mogę pomalować usta błyszczykiem i nie mieć sklejonych ust, włosów i wszystkiego dookoła.

Utrzymuje się ok półtorej godziny (może więcej) także jest to całkiem dobry efekt jak na błyszczyk. Dłużej utrzymuje się natomiast uczucie miękkich i nawilżonych ust.



Ja jestem z tego produktu zadowolona i chętnie go używam do wykończenia makijażu :)

Aha, no i chciałam Was przeprosić za to, że w dzisiejszym poście są dość słabe jakościowo zdjęcia, ale mój aparat ostatnio chyba się na mnie obraził, a do tego za oknem ciągle jakoś szaro i deszczowo ;/
A co będzie późniejszą jesienią? W dodatku wczoraj zobaczyłam swój tragiczny plan na ten semestr. Niby mam wolne piątki i niby mam codziennie na południe, ale kończenie zajęć po 16? Doliczając dojazd do domu będę prawie codziennie ok 17.30-18. Słabo ...

No cóż, trzeba dać radę.
Trzymajcie się, pozdrawiam!  :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka