29.11.2014

RECENZJA: TUSZ DO RZĘS: ASTOR | BIG&BEAUTYFUL BOOM | WATERPROOF + ANKIETA


Cześć. Jako, że w głowie pojawił mi się pomysł o zbiorczym poście o bublach przypomniałam sobie o tym tuszu. Myślę, że wart jest osobnego posta, aby opisać wszystkie jego zalety/wady (niepotrzebne skreślić).

Mowa o tuszu Astor Big&BeautyfulBoom z którym wiązałam duże nadzieje kiedy sięgałam po niego na półkę. Nie czytałam wcześniej żadnych opinii o nim (błąd), a zasugerowałam się ładnym, złotym opakowaniem. Pomyślałam: o! Astor dobra,droga marka; o! eleganckie opakowanie, więc nie może być źle. Dodatkowym atutem wydała mi się szczotka. Gruba i gęsta. Takie lubię. Na niej czarny tusz o mocnym i głębokim odcieniu. Same pozytywy! Na etykiecie informacja: Jeszcze grubsze i wyrazistrze rzęsy w mgnieniu oka. Jeden ruch, jedna warstwa. Zabójczy efekt. Maskara wodoodporna.

Pomyślałam, brzmi zachęcająco i kupiłam. Na początku myślałam: ok, to nowy tusz, więc z czasem może się poprawi, nie narzekałam. Później jednak doszłam do wniosku, że taki po prostu jest.
Czy to są grube i wyraziste rzęsy? Czy patrząc na to zdjęcie opisałybyście efekt jako zabójczy efekt? 

Moim zdaniem o pogrubieniu nie ma mowy. O zabójczym efekcie również nie.
Rzęsy są cieniutkie, i może delikatnie wydłużone. Mają ładny, czarny kolor ale uwierzcie, że na szczoteczce jest jeszcze intensywniejszy.Tusz ma tendencje do sklejania i nie radzi sobie z dobrym rozczesywaniem. Lubię grube szczotki, ale przy użyciu tej nieuniknione jest pobrudzenie powieki i wręcz niemożliwe rozczesanie rzęs. Oczywiście, można na końcu przeczesać rzęsy inną szczoteczką, ale czy np. rano mamy czas na takie zabawy?
Dobrze, że chociaż zapewnienie o tym, że maskara jest wodoodporna się sprawdza. Tusz się nie rozmazuje, ale w ciągu dnia sukcesywnie wykrusza.
Na etykiecie znajduje się informacja, że tusz może być otwarty 12 miesięcy, jednak z tego co zauważyłam, a mam go już ponad półtorej roku nie wysechł, i nadal jest w dość rzadkiej konsystencji. Jego właściwości i efekt jaki daje również nie uległ zmianie, ani na gorsze, ani na lepsze.

Podsumowując:
+ ładne opakowanie, intensywny kolor, wodoodporność, lekkie wydłużanie, wydajność
- nie pogrubia, nie rozczesuje, nie dodaje objętości, rzęsy nie są unisione, trudny w aplikacji, kruszy się

Gdyby była to maskara za 15-20 zł byłabym w stanie to zrozumieć. Tragedii na rzęsach nie ma, ale efekt jest słaby. Bardzo słaby i kompletnie nie pokrywa się z zapewnieniami na etykiecie. Niestety, w Rossmanie dostać możemy ją za ok 40. Nie warto. Ot, bubelek.

27.11.2014

RECENZJA: PŁYN MICELARNY | BIODERMA | SEBIUM H20


Cześć. Na moim blogu pokazywałam Wam  już kilka płynów micelarnych, bo niemalże za każdym razem, kiedy zużyłam produkt, sięgałam po coś nowego z tej kategorii.  Od czasu kiedy udało mi się wypróbować Biodermę Sebium H20 nastała w tej kwestii monotonia. Pierwszy raz miałam z nią do czynienia kiedy wygrałam wersję 100 ml w rozdaniu. Przypadła mi do gustu, więc miesiąc później w SuperPharm zdecydowałam się na zakup nowej buteleczki, a że akurat trafiłam na promocję 1+1 gratis, to stałam się zadowoloną posiadaczką 2 butelek po 500 ml. Mam wrażenie, że litr wystarczy mi na .. rok? A może na więcej? Do tej kwestii wrócę w dalszej części postu, a tymczasem zapraszam Was na kilka innych informacji na temat tego produktu.


Bioderma to marka w której ofercie znajdziemy dermokosmetyki. Seria Sebium przeznaczona jest do codziennej higieny skóry tłustej, mieszanej i trądzikowej. Płyn micelarny Sebium H20 ma za zadanie delikatnie  oczyszczać i usuwać makijaż, nie wysuszając skóry. Kompleks FluidActive normalizuje jakość sebum i zapobiega zapychanie porów. 

Dla zainteresowanych skład: Aqua, PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Sodium Citrate, Zinc Gluconate, Copper Sulfate, Ginkgo Biloba Extract, Mannitol, Xylitol, Rhamnose, Fructooligosaccharides, Propylene Glycol [może działać komedogennie - zapychająco], Citric Acid, Disodium EDTA, Cetrimonium Bromide, Parfum

Kwestie wizualne nie są tutaj ważne, ale szata graficzna bardzo mi się podoba. Butelka jest przezroczysta, a płyn ma intensywnie turkusowy kolor. Zapach jest przyjemny, delikatny, jakby owocowy. Według mojej opinii już odnośnie działania produkt rzeczywiście jest bardzo delikatny, a mimo tego świetnie radzi sobie z oczyszczaniem. Usuwanie makijażu jak widać na poniższym zdjęciu też daje satysfakcjonujące efekty. Wystarczy nasączony wacik przytrzymać chwilę, a następnie przetrzeć i tadam, makijaż znika. Świetnie poradził sobie zarówno z wodoodpornym tuszem, jak i odporną na zmywanie szminką Rouge Edition Velvet. Został jedynie delikatny ślad po rozświetlaczu, ale po drugim przejechaniu wacikiem po tym  miejscu udało się pozbyć również jego.


Z racji tego, że z pewnością nie jest to tylko zwykły produkt do demakijażu dużą uwagę zwróciłam na to jak wpłynął na stan mojej cery. Przede wszystkim odkąd używam tego płynu nie mam problemu z suchymi skórkami. Zauważyłam też zwężenie i lekkie oczyszczenie porów. Delikatne odżywienie i rozjaśnienie przebarwień. Wypryski niestety od czasu do czasu pojawiają się nadal, ale znacznie szybciej się goją.

Podsumowując, moja cera jest w trochę lepszej kondycji niż wcześniej, podczas używania innych miceli. Tak jak wspomniałam wcześniej mam wrażenie, że produkt wystarczy mi na bardzo długo. Nie chodzi tu tylko o wielkość butelek, ale też o wydajność. Używamy go wspólnie z mamą od połowy sierpnia, a nie zużyłyśmy jeszcze nawet pełnej połowy jednej z butelek. Jeśli chodzi natomiast o wielkość butelki, wydawać by się mogło, że dozowanie produktu może być dość niewygodne. W praktyce jednak nie sprawia to trudności, a niewielki otwór dozuje dostateczną ilość płynu. Cena jest wysoka, ale patrząc na wydajność warto sięgnąć po ten produkt. Cenowo wyjdzie podobnie jak za kilka innych, mniejszych pojemnościowo płynów, a zyskujemy więcej.

A jakie płyny micelarne są Waszymi faworytami?

25.11.2014

MINI HAUL | MAKEUP REVOLUTION, REAL TECHNIQUES, HEAN



Cześć! Rossmanowska promocja, z której zdobycze pokazywałam Wam w jednym ze wcześniejszych postów [KLIK], zachęciła mnie do kolejnych zakupów. Żaluję, że nie połączyłam tych mini hauli w jeden, ale powiedzmy, że to taka druga część.

Zastanawiałam się z której z drogerii internetowej skorzystać tym razem i wybór padł na nieznaną mi Cocolitę. No może nie taką nieznaną, bo słyszałam o niej wielokrotnie ale jakoś wcześniej zawsze zamówienia składałam gdzie indziej. Nieco więcej o mojej opinii o niej z pewnością przeczytacie w poście o sklepach internetowych, który wkrótce planuję.

Główny punkt mojej listy zakupów to Brush Palette marki Makeup Revolution w kolorze Sugar and Spice. Przez tydzień była ona w promocji za 22 zł, a ja mądra głowa, zdecydowałam się na nią dwa-trzy dni po, więc trafiła do mnie w cenie regularnej, ale 30 zł za tak dobrą paletkę zawierającą tyle tak dobrze napigmentowanych kolorów warto wydać. Zawartość kartonowego pudełeczka - piękną paletę pokażę w Wam w poście recenzującym ten produkt wkrótce, kiedy uda mi się wypróbować każdy z 8 róży. 

Trafił do mnie także pędzel Real Techniques - Strippling Brush. Myślę, że pojawi się post porównujący go do Hakuro H50S, bo oba są przeznaczone do aplikacji podkładu. W sumie, wygląda tak niepozornie, a wstępnie powiem, że jestem nim bardzo pozytywnie zaskoczona!

Ostatni już produkt to korektor rozświetlający Hean - High Definition w kolorze 101 Porcelain. Po tym jak dwa moje ulubione podkłady, które kupiłam 1+1 w Rossmanie okazały się nie do końca takie Ivory, stwierdziłam że jasny korektor rozświetlający będzie mi niezbędny! Znalazłam właśnie ten w spoko cenie - 13 zł, stwierdziłam więc, że wypróbuję. Póki co spisuje się fajnie, kolor ok, krycie ok, trwałość ok, aczkolwiek mam jedno zastrzeżenie o którym z pewnością wspomnę w poście recenzującym ten produkt za jakiś czas.

Hmmm, tak jak wspomniałam na początku są to tylko 3 produkty. Jestem z nich póki co zadowolona i cieszę się, że udało mi się zrezygnować ze zbędnych kosmetyków które też miałam dołączyć do tego zamówienia.

Dajcie znać czy macie któryś z tych produktów,
lub dajcie mi linki do Waszych postów z ostatnimi zakupami,
chętnie zobaczę! Może się czymś zainspiruję?

23.11.2014

RECENZJA: SZAMPON | GARNIER FRUCTIS | COLOR RESIST


Czeeeeeeeeeeeeść!

Moje farbowane, czerwone włosy potrzebują szamponu, który zapobiegnie szybkiemu wypłukiwaniu się koloru. Nie oszukujmy się, w przypadku rudych/czerwonych kolorów jest to bardzo trudne.

Rok, dwa lata temu zdecydowałam się siegnąć po szampon marki Garnier.
Niekoniecznie wierzyłam w jego właściwości, a przyciągneło mnie do niego opakowanie. Ech, kobiety.


No same zobaczcie, czy nie jest piękne? :D
W dodatku trafia w mój kolor włosów, haha :D 

Szampon ma fajną konsystencję - niby gęstą, ale tak kremową, że dobrze rozprowadza się po włosach, a w połączeniu z wodą bardzo dobrze się pieni.
Ma świetny, świeży i owocowy zapach.


Po umyciu, włosy są dobrze oczyszczone, miękkie i elastyczne. Szampon nadaje im fajnej objętości! Generalnie myję je codziennie, taki nawyk. Ale bez problemu jeśli zdarzy mi się syndrom lenia i tego nie zrobię, nie ma problemu. Następnego dnia  i tak wyglądają dobrze. 

Jeśli chodzi o kolor. Rzeczywiście przedłuża jego trwałość, ale tylko delikatnie. Z pewnością pięknie go podbija i dodaje włosom ładnego blasku.

Na opakowaniu widoczna jest też informacja, że to szampon wzmacniający. Co do tego niekoniecznie się zgodzę, bo włosy jak były zniszczone - takie są, jakbyły wysuszone - takie są, wymagają odżywki. 

Mimo wszystko, ja serio baaaaaaaaaaaaaaardzo lubię ten szampon!
A jaki jest Wasz faworyt wśród szamponów? Może właśnie Garnier Fructis?:)

15.11.2014

WSZYSCY KUPUJĄ 1+1, KUPUJĘ I JA! ROSSMAN HAUL: RIMMEL, ASTOR, SALLY HANSEN


Cześć!
Promocja 1+1 w Rossmanie zyskała tyle samo sympatyków, co i przeciwników.
Na blogach pełno postów właśnie z zakupami z tej drogerii.
Nie będę oryginalna i także zdecydowałam pokazać Wam co kupiłam.

1. Astor Perfect Stay (100 Ivory) 47,99

Nad tym podkładem zastanawiałam się już wcześniej, jednak cena tego podkładu jest dość wysoka, a marka Astor zwykle się u mnie nie sprawdza. Podczas tej promocji postanowiłam zaryzykować i ... cieszę się, że się zdecydowałam.

Po pierwszym użyciu jestem zadowolona (na plus aplikacja, wykończenie i trwałość), jednak o zaletach i być może wadach (jeśli takowe się pojawią) z pewnością podzielę się z Wami w poście za kilka tygodni.

2. Rimmel Lasting Finish 25 (100 Ivory) 38,99 GRATIS

Do pary dobrałam podkład, który ma dobre opinie na wizażu. Chwalony jest za trwałość, krycie i fajne wykończenie. Produkty typu podkład, puder tej marki sprawdzają się u mnie dobrze, więc wylądował w koszyku.

Po pierwszym użyciu sprawdził się super! Mimo podobieństwa do Perfect Stay wydaje mi się, że póki co jest lepszy, ale również ostateczną opinię pokażę Wam w poście za jakiś czas.

3. Rimmel Stay Matte (003 Peach Glow) 25,99 

Ten produkt to podstawowy element mojego codziennego makijażu. 
Ulubiony, najlepszy, ... no, nie będę się powtarzała :) Zainteresowanych tym produktem zapraszam do przeczytania mojej recenzji tego produktu.

4. Sally Hansen Diamond Flash Fast Dry Top Coat (Transparent) 21,99 GRATIS

Do drogerii wchodziłam z myślą o zakupie dwóch pudrów, ale kiedy spojrzałam na szafę Sally Hansen zaczęłam zastanawiać się: a może by tak jakaś odżywka lub top coat? Wybór padł na Diamond Flash w pięknej czarno, srebrnej buteleczce. Jeszcze nie używałam, ale mam nadzieję, że będę zadowolona!

Na koniec postanowiłam jeszcze pobawić się w matematyka. Gdybym każdy z tych produktów kupowała osobno (a z pewnością wtedy nie zdecydowałabym się na zakup np. 2 podkładów od razu) to mój rachunek wynosiłby 134,96 zł, natomiast w promocji zapłaciłam 73,98zł, czyli o 60,98zł taniej.

Podsumowując, nie poszalałam jakoś szczególnie na tej promocji. Chociaż początkowo myślałam, że skuszę się na tylko na dwa produkty, skończyło się na czterech. Póki co z podkładów jestem bardzo zadowolona, z pudru jak najbardziej też, a czy wybór top coat'u okazał się słuszny okaże się wkrótce :)

A jakie są Wasze zakupy z promocji 1+1?
Piszcie, lub linkujcie Wasze posty zakupowe :)
Pozdrawiam!


14.11.2014

RECENZJA: ESSIE | WATERMELON



Tadam! W końcu o nim piszę, dzisiaj bohaterem postu: 
E s s i e - W a t e r m e l o n
Ulubieniec wakacji, września i października także.


Mogłabym się na wstępie zachwycać super stylistyką opakowania,która jest typowa dla Essie, jednak najważniejszą kwestią przyciągającą wzrok był kolor. To dlatego zwróciłam na niego uwagę w Super-Pharmie i przez kilka kolejnych tygodni zastanawiałam się: kupić czy nie kupić? A on wołał: kup mnie, kup mnie, kup mnie.

No właśnie Watermelon, kolor - kameleon. W zależności od światła prezentuje się kompletnie inaczej, a konkretniej przechodzi przez różnorodne odcienie przede wszystkim różu, a także czerwieni.


Kolejną ważną kwestią w przypadku lakieru jest jego aplikacja.
Konsystencja lakieru jest dość gęsta, ale "elastyczna", natomiast pędzelek jest szeroki i dobrze wyprofilowany. Dzięki temu lakier świetnie nakłada się na paznokcie, nie rozlewa się i dokładnie pokrywa płytkę. Warto wspomnieć, że pokrywa ją już przy pierwszej warstwie. Dla pogłębienia koloru można domalować oczywiście kolejną.


Lakier schnie bardzo szybko i zachowuje dość duży połysk.

Zarówno on, jak i sam lakier utrzymują się na paznokciach ok 5 dni.

Jedynym minusem jest to, że po zmyciu lakieru zostają widoczne przebarwienia płytki. Nie są to przebarwienia trwałe ale trochę irytujące zwłaszcza jeśli akurat po zmyciu Essiaka nie mam ochoty ponownie pomalować paznokci. Oczywiście problemu nie będzie jeśli użyjemy bazy :) Wystarczy chociażby odżywka Eveline 8w1 :)

Tak jak już wspomniałam, mój egzemplarz kupiłam w SuperPharmie - w cenie regularnej kosztuje tam 34 zł z groszami, natomiast dostałam go "w prezencie" od chłopaka i kosztował wtedy 24/26 zł :) Cóż, widział że wzdycham do tego lakieru, ale staram się być twarda i się nie skusić więc podjął decyzję za mnie :) [takie małe wtrącenie ;)] 


Jestem z tego lakieru w pełni zadowolona i pewnie gdybym przez hm ... najbliższy rok musiała korzystać z jednego lakieru z pewnością sięgnęłabym właśnie po Essie - Watermelon :)

10.11.2014

RECENZJA: ZIAJA | LIŚCIE MANUKA | KREM NAWILŻAJĄCY BALANS KORYGUJĄCO - ŚCIĄGAJĄCY


Makijaż makijażem, ale nawet najlepszy kosmetyk będzie wyglądał źle, jeśli nasza cera będzie w złej kondycji. Dla mnie kluczem do lepszej cery jest jej nawilżanie.

Pamiętacie jak pisałam o kremie nawilżającym Ziai 25+ [RECENZJA] ? Nadal jest moim faworytem, ale postanowiłam wypróbować coś nowego, choć tej samej marki.

Opakowanie - biel, zieleń - prostota, jednak ma to coś. 
Zapach - herbaciany, świeży - typowy dla tej serii.
Konsystencja - dość rzadka, początkowo krem sprawia wrażenie tłustego, jednak po rozsmarowaniu zachowuje się całkiem neutralnie; Możliwe, że to dlatego, że szybko się wchłania.

Myślę, że właśnie dzięki szybkiemu wchłanianiu, co jest jego zdecydowanym atutem, świetnie nadaje się pod makijaż.


Na odwrocie znajduje się krótki opis kremu no i obietnice producenta. Sprawdźmy więc, które są prawdą, a które tylko chwytem marketingowym?


  • Reguluje pracę gruczołów łojowych. Zmniejsza tłustość skóry oraz zapewnia efekt matujący.
Efekt jest naturalny. Krem nie zapewnia jakiegoś ogromnego błyszczenia (o tym będzie jeszcze mowa w dalszej części postu), ale też nie matuje jakoś spektakularnie, a dość delikatnie (lepszy mat zapewnia wspominany przeze mnie na początku  postu krem Ziaii nawilżająco-matujący 25+).

  • Redukuje zaskórniki i przeciwdziała ich tworzeniu.
Nie mam problemu z zaskórnikami. Odkąd używam tego kremu stan mojej cery pod tym względem nie uległ też zmianie.

  • Skutecznie nawilża oraz łagodzi podrażnienia.
Nawilżenie - to główna funkcja tego kremu i z tym zadaniem radzi sobie bardzo dobrze. O suchych skórkach nie ma mowy.

Wolałabym jednak, żeby nawilżając nie powodował zwiększonego błyszczenia się, a to jednak zaraz po zastosowaniu ma miejsce. Nie jest to mocne błyszczenie, ale z pewnością nieco większe niż przed zastosowaniem.
Nie przeszkadza mi to, jeśli stosuję ten krem pod makijaż, bo nie wywiera on na niego negatywnego wpływu, ale jeśli jednak
jestem w domu, użyję go i mam no make up day to jednak  niekoniecznie jest to przyjemne.

Co do podrażnień - nie powoduje ich.

  • Pozostawia skórę zadbaną, gładką o jednolitym kolorycie.
Pozostawia skórę gładką - tak, zgadzam się. Ale jeśli chodzi o koloryt, ten krem nie ma na niego żadnego wpływu, z pewnością go nie wyrównuje.


Podsumowując, jest to dobry krem, jednak bez efektu wow.
Jeśli oczekujecie od niego nawilżenia - działa, 
jednak jeśli chcecie aby jednocześnie matował to niestety tutaj zawodzi.
Dobrze sprawdza się u mnie jako krem pod makijaż.


A jakie Wy lubicie kremy nawilżające? 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka