21.08.2014

RECENZJA: TUSZ DO RZĘS | MAX FACTOR | MASTERPIECE MAX


Cześć! Po kosmetyki Max Factor sięgam rzadko. Powód? Jest prosty, rozczarowanie. A dokładniej rozczarowanie pierwszym produktem tej marki po który sięgnęłam - pudrem sypkim (opisywanym tutaj). Jednak jakoś tak jest, że  wbrew pozorom nie zniechęcam się tak łatwo i postanowiłam spróbować kosmetyk innego typu, bo tusz do rzęs. 



Masterpiece Max, bo o nim mowa, to tusz w bardzo ładnym, eleganckim opakowaniu. Zresztą, jak inaczej można określić czarne opakowanie ze złotymi elementami? Taki "chwyt reklamowy" wzbudzi w nas przecież przekonanie, że tusz dobrej jakości, że super no i cena... w drogerii kosztuje ok. 50 zł. Od razu pomyślimy, że jest dobry! Swoją drogą, ja kupiłam go o wiele taniej w hurtowni kosmetycznej w moim mieście za ok 25 zł.


Kolor to oczywiście czerń. 
A jeśli chodzi o konsystencję, od samego początku był dość gęsty i taką konsystencję zachowuje aż do teraz (a mam go już jakieś pół roku; ups, według informacji na opakowaniu właśnie powinnam go wyrzucić)


Jeśli chodzi o szczoteczkę, też klasyczna, bez jakiś wymysłów. Zwykła, prosta, sylikonowa. Ma natomiast fajnie wyprofilowaną końcówkę dzięki czemu łatwo dociera nawet to rzęs przy kąciku oka. Generalnie łatwo manewruje się nią po wszystkich rzęsach i zauważyłam, że malując nią rzęsy łatwiej uniknąć plam na górnej powiece etc.


Jaki ten tusz jest na moich rzęsach? Rozczesuje je, pogrubia, nadaje im intensywnie czarny kolor i delikatnie wydłuża. Jednak jeśli chodzi o podkręcenie, to jest ono minimalne. W tej funkcji nie radzi sobie najlepiej. Efekt jest dość naturalny, ale widoczny.

Masterpiece Max nie osypuje się i nie rozmazuje. 
Nie jest wodoodporny więc z wodą sobie nie radzi. 


Używałyście kiedyś tego tuszu?
Lubicie? ;) Ja jestem na TAK! ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka