Cześć! Jeśli śledzicie mój blog regularnie, i w miarę uważnie go czytacie, pewnie wiecie, że niemal nieodłącznym elementem mojego makijażu jest kreska eyelinerem! Nie wiem czy to kwestia przyzwyczajenia, czy może rzeczywiście tak jest, ale jeśli pomaluję rzęsy samym tuszem, albo nawet cieniem, co zdarza się niezwykle rzadko, mam wrażenie, że wyglądam jakbym kompletnie nie miała oczu, bądź była chora. Mówią, że czarna kreska optycznie pomniejsza oko, natomiast ja uważam, że dzięki niej moje oczy są w ogóle widoczne zza okularów, a spojrzenie jest zdecydowanie wyrazistrze.
Dzisiejszy post to absolutnie nie będzie poradnik jak zrobić idealną kreskę, bo mimo długiej praktyki nie zawsze jest idealnie, a w internecie jest mnóstwo przydatnych tutoriali tego typu. Zrecenzuję Wam natomiast cztery eyelinery, z których w ostatnim czasie korzystałam. Paradoksalnie, choć tego typu kosmetykami maluję się najczęściej, nie kupuję, a co za tym idzie nie testuję, ich zbyt wiele. Tusze wymieniam dość rzadko, i niemal zawsze uzupełniając zapasy kupuję ten sam. Który? O tym w dalszej części posta o eyelinerach: L'Oreal Super Liner Perfect Slim i Super Liner Balckbuster, Wibo Deep Black, i Maybelline Lasting Drama. Ładnie się złożyło, że w moim zestawieniu znajdą się zarówno eyelinery w pisaku - z cienką końcówką i grubą, w pędzelku, jak i w żelu! ;)
L'Oreal Super Liner Perfect Slim to mój najnowszy nabytek. Jest to eyeliner w pisaku, z idealnie wyprofilowaną, bardzo precyzyjną cieniutką końcówką. Sam eyeliner zresztą dobrze leży w dłoni, a takowe połączenie gwarantuje łatwość aplikacji, co w przypadku tuszy do kresek jedna z priorytetowych cech! Możemy namalować nim zarówno idealnie cienką kreskę, jak i grubszą, bardziej graficzną, a zakończenie kreski, czyli jaskółka wychodzi nim na prawdę pięknie! Czerń owego produktu określiłabym jako ładną i głęboką, choć niekiedy muszę przeciągnąć aplikatorem kilka razy aby wydobyć jej jakość i intensywność. Trwałość Perfect Slim określiłabym jednak średnio, ponieważ o ile nie mam mocno tłustej powieki, to zdarza się, że niekiedy w ciągu dnia stopniowo odbija się na jej górnej części. Mam też wrażenie, że kolor pod koniec dnia minimalnie blednie. Cena eyelienera L'Oreal to ok. +30zł w drogeriach stacjonarnych, i ok. 20 zł w drogeriach internetowych.
L'Oreal Super Liner Blackbuster to też tusz do kresek w pisaku, a konkretniej eye-marker, z grubą końcówką typową dla markerów. Wbrew pozorom zapewnia łatwą aplikację, choć rzecz jasna, nie jest tak precyzyjny jak powyższy z tej serii. Muszę przyznać, że po kilku miesiącach obcowania z nim udało się nawet kilka razy narysować idealną kreskę przy jednym pociągnięciu flamastrem. Oczywiście, najlepiej wychodzą nim grubsze, graficzne kreski z wyrazistym zakończeniem, natomiast samą końcówką da się wypracować też cienką kreskę. Blackbuster ma mocno czarny kolor, natomiast przez to, że tusz jest dość suchy - matowy, nie jest ona tak wyrazista, jak w przypadku płynnych eyelinerów. Jako, że na starcie Blackbuster jest suchy ma to przełożenie na trwałość kosmetyku. Jest bardzo wytrzymały, nie rozmazuje się, nie odbija na górnej części powieki, nie kruszy się i nie blaknie. Cena w Rossmanie to ok. 35 zł.
Wibo Deep Black to płynny tusz w kałamażyku z pędzelkiem. Pędzelek jest cienki, co w połączeniu z płynną, choć w miarę gęstą konsystencją tuszu wymaga sporej precyzji i uwagi przy aplikacji. Można nim wyczarować każdy rodzaj kresek na oku. Kolor to intensywna, wyrazista i głęboka czerń - po prostu i d e a l n a, a co najważniejsze, kolor jest taki sam zarówno przy porannej aplikacji, jak i przy wieczornym demakijażu. Zresztą nie tylko kolor jest tak trwały, ale i sam produkt - nie rozmazuje się, nie odbija na górnej części powieki, ani się nie kruszy. Cena to ok. 7 zł, i wiecie co? W stosunku do jakości, wydaje mi się, że jest nawet za niska!
Maybelline Lasting Drama to żelowy eyeliner w słoiczku. W zestawie jest również aplikator, natomiast ja używam do tego celu pędzelka Hakuro H85. Konsystencja eyelinera jest, jak sama nazwa wskazuje, żelowa - a w czasie aplikacji produkt bardzo łatwo się rozprowadza. Odnoszę jednak wrażenie, że nie zasycha na powiece, przez co nieestetycznie się odbija. Ma też tendencję do tego aby się rozmazywać. Kolor jest czarny, natomiast w ciągu dnia blaknie zamieniając się w szarość. Kolor i trwałość podbija dodanie do niego Duraline z Inglota. Cena w Rossmannie to ok. 35 zł.
Biorąc pod uwagę przedstawione zalety i wady powyższych eyelinerów, najwięcej tych pierwszych cech wskazałam opisując najtańszy z zestawienia produkt marki Wibo. Używam go już kilka lat, i niezmiennie jest to zdecydowanie mój faworyt w tej kategorii, i to po niego sięgam najczęściej zarówno malując się, jak i podczas zakupów, kiedy uzupełniam zapasy kosmetyków w tej kategorii. Na drugim miejscu plasuje się Perfect Slim z L'Oreal, który zaskakuje mnie precyzją, i niezwykłą łatwością w aplikacji. A jaki jest Wasz ulubiony eyeliner? :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i komentarze.Bardzo chętnie zobaczę Twojego bloga i będzie mi miło jeśli zajrzysz do mnie jeszcze! ;)