Hej, hej! Dzisiaj bez zbędnych wstępów, bo post zapowiada się na baaaardzo długi! Mam jednak nadzieję, że Was zainteresuje ;)
Niezwykle ważne w pielęgnacji cer mieszanych i tłustych jest regularne złuszczanie martwego naskórka. Najlepiej sprawdzi się w tym przypadku peeling mechaniczny, w którym funkcję ścierającą pełnią drobinki, a w kosmetyku, który dziś Wam przedstawię te drobinki to kryształki korundu! Zapraszam zatem do dalszej części posta, w której dowiecie się o dobroczynnych właściwościach tego minerału, oraz o doskonałym peelingu z nim w składzie!
Korund jest naturalnym minerałem otrzymywanym z kryształu korindonu (drugiego co do twardości po diamencie). Peeling nim wykonany pobudza mikrokrążenie, dotlenia skórę, bardzo dobrze ją oczyszczając i wzmagając jej regenerację. Jeśli stosujemy go systematycznie (tj. minimum dwa razy w miesiącu) pobudza tworzenie kolagenu oraz prowadzi do naturalnej odbudowy tkanki. Skóra staję się zmatowiona, wygładzona, rozświetlona i elastyczna, a pory są mniej widoczne.
Warto wspomnieć, że peeling korundem jest ostrzejszy od standardowego peelingu gruboziarnistego, aczkolwiek słabszy od profesjonalnych peelingów dermatologicznych, dzięki czemu jest to świetny minerał to wykonywania domowych mikropeelingów, czy mikrodermabrazji.
Początkowo myślałam o zakupieniu czystego korundu, natomiast postanowiłam najpierw skusić się na kosmetyk, który zawiera go w składzie, a jako, że chciałam również poznać markę Sylveco zdecydowałam się na oczyszczający peeling do twarzy z korundem, właśnie tej marki.
Opisywany przez producenta następująco:
Hypoalergiczny, kremowy peeling z korundem przeznaczony do oczyszczania skóry ze skłonnością do przetłuszczania, z rozszerzonymi porami. Drobinki ścierające są mocne i doskonale złuszczają martwy naskórek. Peeling zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego o działaniu normalizującym pracę gruczołów łojowych, łagodzącym podrażnienia i przyspieszającym regenerację. Stosowany systematycznie dotlenia skórę, poprawia jej ogólny stan, zmniejsza pory i reguluje wydzielanie sebum.
Natomiast skład prezentuje się tak:
Aqua, Alumina, Glycine Soya Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Glycerin, Caprylic/Capric Trigliceryde, Glyceryl Stearate, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Vitis Vinifera Seed Oil, Equisetum Arvense Extract, Cera Alba, Cetyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil.
Czyli co ważne, zawiera m.in.: olej sojowy, który odbudowuje naturalną barierę ochronną skóry, przywraca jej poziom właściwego nawilżenia wygładza i uelastycznia, zalecany jest do każdego rodzaju skóry, dzięki zawartości witaminy E posiada właściwości silnie antyutleniające, łagodzi stany zapalne skóry (AZS, łuszczyca, egzemy), przyspiesza gojenie podrażnień i reguluje nadmierne wydzielanie łoju oraz zmniejsza rozszerzone pory; olej z pestek winogron, ma właściwości kojące i łagodzące, przyspiesza regenerację naskórka i rozświetla cerę, jako delikatny emolient wygładza, lekko natłuszcza i nawilża skórę, ale także przeciwdziała powstawaniu zaskórników, ma działanie tonizujące i przeciwzapalne, poprawia napięcie i jędrność skóry; ekstrakt ze skrzypu polnego, który ma działanie remineralizujące i dostarcza skórze wielu cennych składników odżywczych, uelastycznia ją i normalizuje; wosk pszczeli natomiast uelastycznia, wygładza i zmiękcza skórę, doskonale natłuszcza, stanowi barierę ochronną i zapobiega wysuszaniu skóry. Ma też działanie bakteriobójcze, i w tej kwestii szkoda, że olej z liści drzewa herbacianego znajduje się na ostatniej pozycji, bo ma właściwości bakteriobójcze, grzybobójcze i wirusobójcze.
No dobrze, to teraz czas na moje spostrzeżenia dotyczące tego produktu :)
Wizualnie najpierw mamy do czynienia z kartonikiem, na którym znajduje się kilka istotnych informacji dotyczących sposoby stosowania produktu, oraz składu, a także ciekawostka dotycząca skrzypu polnego, który znajduje się w składzie. Po otwarciu pudełka, najpierw ukazuje się kolejny rysunek skrzypu, a pod nim już konkretny produkt - niewielki słoiczek ze srebrną nakrętką i zielonymi akcentami. Generalnie, opakowanie bardzo przypomina mi szatę graficzną marki Organique (*aczkolwiek pod względem właściwości nie mam porównania). Duży plus za to, że słoiczek jest plastikowy, więc zmniejsza to ryzyko np. rozbicia go, czy innych psikusów.
Konsystencja peelingu jest gęsta i kremowa, i kiedy pierwszy raz miałam z nim styczność, tj. odkręciłam nakrętkę, odebrałam go raczej jako krem, a jeśli już peeling to kremowy enzymatyczny, no ale ... nic bardziej mylnego! Już przy pierwszym potarciu skóry uwydatniły się baardzo małe, niepozorne kryształki które na prawdę mają moc! Są bardzo ostre, a na ich korzyść działa też ich baardzo duża ilość. O, tutaj na poniższym zdjęciu możecie zauważyć kremową konsystencję produktu, a na ściankach małe kropki, czyli nasze drobinki korundu.
Mam jednak wrażenie, że mimo tak ostrych drobinek, peeling jest dość delikatny (i nie polecałabym go jedynie posiadaczkom skóry mocno wrażliwej). Oczywiście po aplikacji pojawia się na mojej cerze lekkie zaczerwienienie, ale czuję ukojenie i uspokojenie skóry. No i skoro przechodzimy już do aplikacji, to na prawdę przebiega ona bezproblemowo, kremowa konsystencja bardzo fajnie rozsmarowuje się po buzi, no i wykonując ruchy pocierające korund działa!
Tak jak sugeruje producent cała czynność trwa około 2 minuty. Czasem oczywiście trzymam go dłużej, aczkolwiek kiedy tarcie jest zbyt wyczuwalne wtedy zmniejszam już siłę nacisku palców. Peeling zmywam wodą, i o ile warstwa kremowa znika szybko, tak dokładne pozbycie się wszystkich mikroskopijnych drobinek z całej powierzchni twarzy nie jest takie proste i wymaga dłużej chwili.
Po długim wstępie w końcu jesteśmy na etapie opisywania działania produktu! Jestem w ogromnym szoku, że produkt naturalny aż tak przypadnie mi do gustu tym, że będę widziała jego działanie. Przygotujcie się na ochy i achy na jego temat, i przechodzę do rzeczy.
Skóra po zastosowaniu tego peelingu jest w moim odczuciu bardzo dokładnie oczyszczona i miękka. Mimo lekkiego zaczerwienienia, cera jest uspokojona i nie ma mowy o jakimkolwiek ściągnięciu, czy mocnym podrażnieniu. Peeling widocznie zmniejsza wydzielanie sebum i buzia wygląda zdrowo i świeżo, przy jednoczesnym lekkim zmatowieniu. Zauważyłam też, że bardzo fajnie zwęża pory! No i co ważne, pozornie mocne zdzieranie, okazuje się dostatecznie delikatne i nie powoduje mocnego złuszczania skóry.
Peeling przypadł mi do gustu na tyle, że jak nie używam go kilka dni, to czuje, że moja cera jest w tragicznej kondycji, natomiast po zastosowaniu czuję na prawdę fajne odświeżenie!
Regularność w stosowaniu poprawia stan cery, i redukuje ilość wyprysków się na niej pojawiających. Serio, miałam kilka tygodni wstecz spory problem z cerą, pojawiło się dużo wyprysków, a następnie niewielkich przebarwień. Spowodowane to było na pewno zabiegami jakie z koleżankami wykonywałyśmy na pracowni kosmetycznej. Aktualnie miałam miesięczną przerwę od tych zajęć, i o ile przy użyciu standardowej pielęgnacji przez dwa tygodnie nie zauważałam poprawy, tak po kilku użyciach peelingu na prawdę mi się poprawiło.
Jedyna wada jaką ma oczyszczający peeling marki Sylveco to niezbyt przyjemny zapach. Jest to raczej normalne przy produktach naturalnych, i skrzyp też nie pachnie zachwycająco, jednak kiedy przeczytałam na opakowaniu, że ma zapach olejku z drzewa herbacianego, liczyłam na coś bardziej znośnego. Dla mnie dominuje tu zapach skrzypu z domieszką czegoś nieprzyjemnego. Dobrze, że generalnie po pewnym czasie użytkowania można się do niego przyzwyczaić.
Dostępny jest w drogeriach internetowych, np. Cocolita KLIK, bądź aptekach mających w swoim asortymencie markę Sylveco. Na jego korzyść działa także stosunkowo niska cena - ok. 20 zł.
Podsumowując, jest to na prawdę świetny peeling godny uwagi i zainteresowania, szczególnie posiadaczek cer mieszanych i tłustych. Świetnie oczyszcza i zostawia cerę lekko zmatowioną, wygładzoną i rozjaśnioną ze zdecydowanie mniej widocznymi porami. Stanowi idealną bazę do dalszych kroków w pielęgnacji, takich jak zastosowanie kremu, serum, bądź po prostu ... toniku :) A i tonik marki Sylveco stanowi z nim zgrany duet, ale o nim opowiem Wam już w innym poście :)
Jakie peelingi lubicie najbardziej? Znacie Sylveco i macie jakieś sprawdzone, ciekawe kosmetyki tej marki? :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i komentarze.Bardzo chętnie zobaczę Twojego bloga i będzie mi miło jeśli zajrzysz do mnie jeszcze! ;)