Cześć! Tusz do rzęs to zdecydowanie mój ulubiony typ kosmetyku kolorowego. Zauważyłam, że bardzo dawno nie było tu recenzji żadnego tuszu, więc czas to nadrobić! Tymbardziej, że w mojej toaletce zamieszkuje ulubieniec w tej kategorii - L'Oreal So Couture!
Wdzięczny na żywo, niewdzięczny do fotografowania (mój aparat oszalał wyłapując różnorodne odcienie, począwszy od głębokiego granatu po faktyczny kolor fioletu) tusz do rzęs w grubej, ale zgrabnej - typowej dla tej marki - fioletowej tubie. Kryje się w niej cienka, zwężana ku dołowi silikonowa szczoteczka z krótkim włosiem i lekko pachnący czekoladą, mocno czarny tusz.
Wspomniana szczoteczka nabiera dostateczną ilość tuszu, a podczas aplikacji charakteryzuje się wygodą i precyzją.
Wygoda i precyzja pędzelka wraz z gęstą konsystencją aplikuje tusz bez grudek, idealnie rozkładając tusz po każdej rzęsce. Efekt jaki daje to mocne wydłużenie, precyzyjne rozczesanie i lekkie pogrubienie - a co się z tym wiąże nienaganną objętość. Mimo gęstej konsystencji rzęsy nie są sklejone. Jeśli o podkręcenie chodzi - w tej kwestii również radzi sobie dobrze.
Na plus działa również trwałość tuszu, który ani podczas aplikacji, ani w ciągu dnia nie osypuje się i nie rozmazuje. Również w upalne dni sprawdziła się doskonale, natomiast np. ze łzami spływa po policzkach jak w filmach, ale nie jest wodoodporna więc ten minus to nie taki minus ;)
Kiedy malowałam tą mascarą rzęsy tuż po otwarciu - koleżanki były zachwycone moimi rzęsami. Spotkałam się nawet z pytaniami czy zrobiłam sobie rzęsy 1:1! To chyba największy komplement jaki można powiedzieć o mascarze. Aktualnie muszę sięgnąć po nowe opakowanie - więc efekt jaki widzicie na zdjęciach jest wykonany mascarą po 3 miesiącach od jej otwarcia, dlatego też nie oddaje w pełni jej właściwości.
Mascara So Couture w drogeriach stacjonarnych kosztuje ok. 50 zł! Drogerie internetowe oferują ją natomiast w znacznie niższych cenach.
Jakie inne mascary z serii Vulume Million Lashes polecacie wypróbować? :)