17.09.2014

RECENZJA: BATISTE | CHERRY | SUCHY SZAMPON


Cześć! Dzisiaj o produkcie, którego recenzja była już na blogu, ostatnio jednak przeglądając swoje stare posty (no może nie takie stare, bo z lutego) zauważyłam, że zamiast zdjęć pojawiły się jakieś stare znaczki. Zresztą z treści również nie jestem zadowolona więc dzisiaj od nowa - suchy szampon Batiste w wersji Cherry.




Suchy szampon to rzecz którą można albo lubić, albo nienawidzić. Jest gadżetem zbędnym, ale jeśli już po niego sięgniemy chociaż raz na pewno uznamy, że warto mieć go w swoich kosmetycznych zbiorach. Oczywiście nie zastępuje on mycia włosów, ale są takie dni kiedy włosy nawet po umyciu pod koniec dnia mają gorszy dzień, albo planujemy sobie luźniejszy dzień i włosy niekoniecznie są pierwszej świeżości, a wypada nam jakieś wyjście i dzięki Batiste, albo po prostu suchym szamponom nie musimy szybko myć włosów, suszyć, a później w lekko wilgotnych wychodzić na zewnątrz (a jesień coraz bardziej czuć w powietrzu, szczególnie o poranku lub wieczorem, buuuu). Wystarczy wyciągnąć nasz magiczny spray, spsikać włosy i gotowe.

Większość zna już tę markę. Jest dostępna zarówno w sklepach stacjonarnych, Hebe i ostatnio nawet w Biedronce, jak i internetowych.

 Niewątpliwie suche szampony Batiste przyciągają wzrok świetnym designem i wyglądają po prostu obiecująco. Nie wiem czy też tak macie ale ja w sklepie sięgając po  produkty podświadomie myślę, że ładne opakowanie = dobry produkt. W przypadku Batiste intuicja mnie nie zawiodła. Oprócz opakowania kuszący jest również wiśniowy zapach - oczywiście, w rzeczywistości jest to  zapach takiej trochę "chemicznej wiśni", jednak mi wcale nie przeszkadza, lubię go. Bardzo fajny jest też sposób aplikacji, produkt posiada atomizer więc wystarczy psiknąć i szampon jest już zaaplikowany. Co ważne, produkt nie rozpryskuje się we wszystkie strony, bo jego strumień skoncentrowany jest w jednym punkcie.



Suchy szampon rewelacyjnie spełnia swoją funkcję. Wystarczy lekko rozpylić go u nasady włosów, wmasować i gotowe! Włosy oczywiście nie wyglądają typowo jak po ich normalnym umyciu, ale są odświeżone, uniesione u nasady, ich objętość jest zwiększona. Ponadto efekt utrzymuje się na włosach przez .. hm... jakieś 6 godzin? Moim zdaniem to całkiem niezły wynik. Napisałam, że włosy nie wyglądają jak po standardowym myciu, dlaczego? Bo suchy szampon nie dodaje im blasku, a w lekkim stopniu matowi je. 

Produkt jest w kolorze białym więc od razu po aplikacji pozostawia biały nalot, jednak po wmasowaniu produktu jest on całkowicie nie widoczny, przynajmniej u mnie, a mam włosy w kolorze ciemnej czerwieni. Włosy po aplikacji suchego szamponu są jak najbardziej normalne. Batiste nie usztywnia ich, nie obciąża, nie skleja ani nie plącze. 

To już moje drugie opakowanie tego produktu i wciąż jestem z niego zadowolona ;) A Wy lubicie suche szampony? ;) Jaką wersję Batiste najbardziej?

8.09.2014

PAZNOKCIE: ESSIE - UNDER WHERE?


Cześć! Lakier Essie Under Where to mój pierwszy lakier tej marki. W zasadzie zawsze chciałam sięgnąć po któryś z bogatej gamy kolorystycznej, ale myślałam wtedy : 'Lakier za 30+ zł? Trochę nie bardzo'. 



Kiedy już nadarzyła się okazja - promocja zawsze coś stawało na przeszkodzie: nie wiedziałam, zapomniałam, byłam specjalnie w Hebe a tu drogeria zamknięta bo remont itp. Któregoś dnia sierpnia bardzo spontanicznie odwiedziłam sklep internetowy nocanka.pl i przeglądając sporą ofertę kolorystyczną zdecydowałam się na lakier tej marki, lakier w kolorze Under Were.

...
I tu od razu powinnam zrobić pauzę. 
Nie zdarza mi się, żebym zwracała uwagę na jasne kolory typu beż, jasny róż, jasny fiolet, jasny błękit itd, a ten kolor to jasny lila róż, lawenda czy coś takiego. Czasami kojarzy mi się z takim mleczno-truskawkowym shakiem, mniam! Stąd mimo iż kolor nie jest jakiś wybitnie niespotykalny i niepowtarzalny nie mam jeszcze takiego koloru w swoich zbiorkach (bo zbiorami tego nazwać nie mogę jak oglądam blogi na których dziewczyny mają po 50+ lub 100+lakierów ;) swoją drogą: zazdroszę!).






Opakowanie piękne, szklane, porządnie wykonane (na takie wygląda, ale osobiście nie testowałam). Bardzo podoba mi się ta stylistyka. W dodatku lakier ma 13,5 ml i kosztował na wyżej wymienionej stronie internetowej 14,99.




Pędzelek jest cienki i długi. Kompletnie nie znam się na tych wersjach Essie wiem tylko, że istnieje europejska (pędzelek gruby) i amerykańska  - profesjonalna (pędzelek cienki). Wydawało mi się, że profesjonalna ma takowe oznaczenie na buteleczce ale na swoim takiej informacji nie znalazłam, więc dlaczego ma cienki pędzelek - nie wiem? (Jeśli wiecie dajcie znać!)




Konsystencja jest dość rzadka.




Zarówno pędzelek jak i konsystencja nie utrudniają aplikacji. Lakier nakłada się równomiernie, nie powstają zacieki, nie rozlewa się po skórkach.




Krycie - ważna rzecz. Myślę, że osoby bardziej utalentowane w tej kategorii niż ja są w stanie uzyskać krycie po 1 warstwie. Jednak ja nie lubię długo czekać aż paznokcie wyschną i zwykle chwilę po malowaniu mam milion innych rzeczy do zrobienia nakładam jedną cienką warstwę, a kilka sekund później kolejną. Lakier schnie bardzo szybko więc nie mam później problemów, że odbiję sobie coś na paznokciu. Czasami dodaję jeszcze jedną, zupełnie niepotrzebną trzecią warstwę żeby po prostu jeszcze bardziej uwydatnić efekt.




Paznokcie umalowane  lakierem Essie pięknie wyschną i długo goszczą na paznokciach. Trudno mi jednoznacznie stwierdzić ile aczkolwiek myślę, że 5 dni to taka bezpieczna granica.






Podsumowując, jestem bardzo zadowolona nie tylko z samego lakieru, ale również ze sklepu internetowego w którym go kupiłam w dobrej cenie.
Polubiłam ten kolor, malowanie nim to przyjemność ze względu na krycie i szybkie wysychanie, a przede wszystkim za trwałość :)


A jak podoba Wam się ten kolor? Lubicie lakiery Essie?

;)

6.09.2014

ULUBIEŃCY SIERPNIA!

Cześć!

Dzisiaj już 6 września tak? Ile postów pojawiło się u mnie na blogu? 0! Dlaczego? Obiecałam sobie dobry start, a skończyło się jak zawsze. Mhm.
Nie chce mi się robić zdjęć, nie chce mi się przerabiać zdjęć, nie chce mi się pisać. To wrzesień tak działa? Jeśli tak, to ja chcę już październik.

Zapraszam Was na ulubieńców sierpnia. Sierpniu, wróć!



1. Essie - Watermelon. 
Na blogu chyba wspominam o nim w każdym poście. Hm, najlepszy i najpiękniejszy lakier jaki kiedykolwiek miałam. W sierpniu na paznokciach prawie non stop.

2. Bioderma Sebium H20 - płyn micelarny.
Początkowo wygrałam wersję 100 ml w rozdaniu i na tyle polubiłam się z tym produktem, że sięgnęłam po niego w promocji 1+1 w SuperPharm. Super radzi sobie z demakijażem, a także oczyszcza twarz, mam wrażenie, że fajnie ściąga i zdecydowanie nie pogarsza stanu mojej cery czy poprawia ... na takie opinie zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście więcej o efektach w poście za jakiś czas, kiedy minie trochę więcej czasu odkąd go używam.

3. Oczyszczanie - liście manuka, żel - peeling.
Dawno nie sięgałam tak chętnie po żaden peeling. Staram się używać go zarówno wieczorem jak i rano. Drobinki ma na tyle delikatne, że nie podrażnia mojej buzi. Super matowi i wygładza. Dodatkowo zapach herbaciany fajnie pobudza! Na prawdę bardzo lubię go używać i chętnie sięgnę po inne produkty z tej serii. Więcej o nim oczywiście wkrótce.

4. Bourjois 123 Perfect CC Cream. 
Super wyrównuje koloryt, delikatnie kryje i super zastępuje podkład!
Więcej na jego temat w tym poście [KLIK].

Oczywiście oprócz wyżej wymienionych produktów moimi letnimi ulubieńcami nadal są:


























Myślę, że we wrześniu pojawi się więcej kolorówki, a systematyczność w pielęgnacji zostanie zachowana :) 

Mam nadzieję też, że leń minie bo już w przyszłą sobotę wybieram się na wesele, a 15 czeka mnie poprawka! (tak na prawdę to już 8 mam 1 termin, ale chyba nie jestem w stanie ogarnąć tego teraz).

A jak u Was? Chętnie poznam Waszych letnich ulubieńców! 
Trzymajcie się! Paaa! ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka